Rafał A. Witkowski

Sztuczne algorytmy opatrznością
i przeznaczeniem internautów?
Czy sztuczna inteligencja dorówna człowiekowi?

Tytuł tego eseju jest prowokacyjny, jednak faktem jest, że algorytmy stosowane chociażby w mediach społecznościowych mają ogromny wpływ na życie społeczne i w związku z tym na politykę oraz kulturę.

Aż samo nasuwa się porównanie myśli Petera Sloterdijka z rzeczywistością Internetu, choć filozof ten pisał o bańkach społecznych dopiero, gdy sieć zaczęła raczkować. Według Sloterdijka każda jednostka przynależy do określonej sfery (Sfery to tytuł jego opus magnum): rodziny, grupy społecznej, kulturowej; jest to trochę, jak Heideggerowskie bycie – w – świecie, czyli uwikłanie w kontekst, ale jednak bycie w pewien sposób izolowane. W świecie mediów społecznościowych internauci są ograniczani ścianami baniek informacyjnych, które są tworzone przez algorytmy ich zainteresowań i preferencji. Powoduje to, że utwierdzają się oni w swoich przekonaniach, jednocześnie zamykając się na dialog z inaczej myślącymi. Tworzą się często na tej bazie antagonistyczne grupy (tzw. bańki nienawiści). Skrajnym faktem, jaki został wywołany przez taką sytuację jest ludobójstwo w Mjanmie (dawna Birma) – o (nieświadome) przyczynienie się do niej oskarżany jest Facebook.

Algorytmy i uczenie się maszynowe są siłą napędową sztucznej inteligencji. Postaram się wykazać, że AI nie jest w stanie dorównać człowiekowi, wbrew apokaliptycznym wizjom. Nie zamierzam też jej deprecjonować. Moim celem jest raczej wskazanie na potencjał ludzki, którego musimy nauczyć się rozwijać i wykorzystywać, żeby sztuczna inteligencja nie wyparła różnych grup z ich pracy i innych aktywności. Ostatecznie to ludzie uczą AI więcej niż ona ludzi i trzeba dokładać starań, by w przyszłości tendencja ta się nie odwróciła. Faktem jest też, że wypowiedzi, „eseje” i twory graficzne wykonywane przez sztuczną inteligencję pełne są banałów, rażących błędów, a ich status ontologiczny jest żaden, bowiem nie opierają się na rozumowaniu, intelekcie czy common sense, lecz na zwykłej kompilacji, którą AI i jej twórcy pysznie nazywają syntezą. Niewątpliwie termin „sztuczna inteligencja” jest używany na wyrost. Na wyrost byłoby też mówienie o syntezatorze treści i obrazów. To z czym mamy do czynienia, jest raczej zaprogramowanym kompilatorem elementów zaczerpniętych z baz danych, głównie z internetu. Owo kompilatorstwo AI prowadzi do konfabulacji, a te do fałszywych informacji (i dezinformacji) . Oczywiście my ludzie także często obarczeni jesteśmy tzw. zniekształceniem poznawczym, a i konfabulujemy kiedy brakuje nam wystarczającej wiedzy w jakimś temacie lub kiedy mamy luki w pamięci i gdy musimy się wypowiedzieć.

Na to, że mamy do czynienia w przypadku sztucznej inteligencji z kompilatorem, a nie nawet z syntezatorem, świadczy fakt, że gdy każe się jej dokonać syntezy czy zunifikować teorię względności i fizykę kwantową (najbardziej zajmujący temat fizyki teoretycznej), otrzymujemy odpowiedź w postaci punktów dotyczących teorii Einsteina i teorii kwantów oraz podsumowanie, że jest to problem jeszcze nie rozwiązany przez naukowców. Problem praw autorskich, jak do tej pory nadal naruszanych przez AI, jest oddzielnym tematem.

Mając na uwadze powyższe, trudno zgodzić się z entuzjastami sztucznej „inteligencji”, których jednym z najwybitniejszych przedstawicieli jest prof. Włodzisław Duch. Mimo mojego szacunku do jego osoby i dorobku naukowego, trudno mi uwierzyć w to, co twierdzi: że AI jest na drodze do osiągnięcia świadomości, umiejętności czucia itp. Nawet już samo pytanie o to czy sztuczna inteligencja jest już świadoma jest niedorzeczne. Nie wiemy czym ona jest u człowieka, nie potrafimy jej zlokalizować jednoznacznie w mózgu, a co dopiero określić, jak ona miałaby pojawić się i funkcjonować w programie komputerowym.

O świadomości pisali różni myśliciele na rozmaite sposoby. Jedna z najbardziej wpływowych teorii na ten temat pochodzi od Johna Locke`a, który pisał, że świadomość to postrzeganie tego, co jest w naszym umyśle. Jednak to św. Tomasz z Akwinu w XIII w. zauważył, że na człowieczeństwo i jego wyjątkowość składa się między innymi fakt, że jesteśmy świadomi tego, że jesteśmy świadomi. Rozwinął to na przełomie XVII i XVIII wieku Leibniz. A zatem już dawno temu zarysowała się kwestia apercepcji człowieka, a dzisiaj nasz gatunek określa się jako homo sapiens sapiens. Oczywiście niedawno odkryto, że śladowa samoświadomość występuje też u wielu zwierząt, jak niektóre małpy naczelne, słonie, sroki, delfiny. Ludzką świadomość – samoświadomość można jednak ukazywać jako zapętlone kontinuum (jestem świadomy, że jestem świadomy, o tym że jestem świadomy, że jestem świadomy itd.).

Silnie oddziałuje na współczesną filozofię, kognitywistykę i psychologię także teoria Henri Bergsona. Był on przekonany, że świadomość jest tożsama z pamięcią (nie tylko tą dotyczącą przeszłości, ale i taką, którą dziś nazywamy pamięcią podręczną). Dziś mówi się, że na świadomość składa się pamięć, percepcja i uwaga. Wydaje się, że mimo wszystko trudno mówić o pamięci sztucznej inteligencji, a lepiej o gromadzeniu danych w pewnej przestrzeni; danych, które mają ludzkie pochodzenie.

Wydaje się, że nawet jeśli mózg zostanie dogłębnie zbadany, tajemnicą pozostanie umysł, intuicja, świadomość i nieświadomość (podświadomość). Bo nawet jeżeli zostanie zlokalizowane miejsce działania tych elementów, to poznamy jedynie ich materialne podłoża funkcjonowania, a nie samo ich funkcjonowanie i ich istotę. I rzeczywiście neurologia i neurokognitywistyka umieją zlokalizować w korze mózgowej miejsce przetwarzania danych, obszary odpowiedzialne za pamięć itd., jednak o nich samych można wiedzieć tylko badając ślady ludzkiej działalności i zachowania człowieka. Zatem neurokognitywistyka wie coś o kartezjańskim res extensa (rzecz rozciągła w przestrzeni), niewiele zaś o res cogitans (rzecz duchowa), której istotnym aspektem jest wolność.

Nasuwa się więc zasadnicze pytanie: jak można obdarzyć maszynę czymś, o czym ludzie nie mają dużego pojęcia? Czy przekonanie o tym, że można, nie jest wyrazem pychy niektórych neurologów i kognitywistów oraz samych informatyków? Nazwa sieć neuronowa w odniesieniu do AI wygląda na to, że jest również na wyrost, nawiązuje bowiem ta etykieta do układu neuronowego w mózgu, z którym sztuczna inteligencja zdaje się, że ma niewiele wspólnego. Słuszniej jest mówić o ilości parametrów obecnych w AI, które rzeczywiście osiągają liczbę ponad stu miliardów, a zatem kilka razy mniej niż ma połączeń neuronowych nasz mózg. Owszem, działają one znacznie szybciej niż połączenia w ludzkim mózgu, jednak zważmy, że ludziom nie chodzi tylko o prędkość obliczeniową, ale i często o dogłębną myśl. A zatem chodzi też o intelekt, intuicję, refleksję – związane też z czuciem i emocjami, których to wszystkich aspektów brakuje maszynie. Istotnie, obliczenia sztucznej „inteligencji” odbywają się sekwencyjnie, co pozwala jej uczyć się jedynie maszynowo. Obliczenia, przewidywania itp. w mózgu są natomiast rozproszone, biorą w nich udział jego różne obszary oraz różne władze rozróżniane od wieków i będące w interakcji, we wzajemnych oddziaływaniach: rozum (ratio), intelekt (intellectus oraz związane z nim wyobraźnia i intuicja), syntezujący wrażenia i dane pochodzące ze świata, rozsądek, zmysł wspólny (common sense), wolna wola, uczucia (w tym oczywiście moralne), kantowska władza sądzenia, nieświadomość (podświadomość, która też zresztą, jak i świadomość, nie jest i chyba nie może być zlokalizowana, jednak również ona istnieje – abstrakcyjnie, ale niepodważalnie).

Entuzjastami sztucznej inteligencji są też tzw. posthumaniści i transhumaniści, którzy nie zważają na to, jak dążenie do stworzenia tzw. postczłowieka, zunifikowanego z komputerem i bazami danych oraz dla którego rzeczywistość wirtualna stałaby się Heglowskim Bogiem (Hegel uważał, że cała rzeczywistość obraca się w Bogu – tzw. panenteizm) jest dążeniem do odpodmiotowienia człowieka, dehumanizacji, utraty tożsamości. Widzę jednak w związku z rozwojem AI jeden bardzo pozytywny aspekt. Jeśli człowiek ma pozostać sobą oraz ma rozwijać swój potencjał i jeśli nie chce, by sztuczna „inteligencja” była mądrzejsza od niego, musi postawić na twórczość, swój intelekt i duchowość. I jakkolwiek źle może kojarzyć się następujące nawiązanie do Nietzschego, to podział na moralność panów i moralność niewolników może stać się faktem.

 

Warszawa, 2023

 

copyright Rafał Witkowski
Wszelkie prawa zastrzeżone

 

powrót na stronę główną