Dumą napawa mnie fakt, że jedna z moich koncepcji piękna, którą przedstawiłem w 2012 r. jest podobna do koncepcji prof. Władysława Stróżewskiego, którą odkryłem po swoich rozważaniach. Jakże jednak głębiej sięga filozofia Profesora. Wykład Mistrza o pięknie znajduje się tutaj: https://youtu.be/IR5Tx9H2g5M
Rafał A. Witkowski
Piękno Istnienia
Są zdania, że światły człowiek ma pojęcie o pięknie jako czymś subiektywnym i relatywnym. Według mnie takie myślenie jest właściwe jedynie o ładności - bo diametralnie odróżniałbym piękno od ładności. Słowo "ładny" wywodzi się etymologicznie od ładu i chętnie wiążę je w związku z tym z powierzchownością. Tylko na tej pierwszej płaszczyźnie coś jest ładne lub nie w zależności od subiektywnego sądu. Piękna jest istota bytu i jest ona zawsze piękna niezależnie od pojęć obserwatora (pytanie tylko czy obserwator umie zbliżyć się do tej istoty).
Harmonia, proporcja to tylko powierzchnia i choć są one w sztuce częstokroć wyliczane na podstawie obserwacji natury, sądy o nich są subiektywne. Oceniamy je jako przedstawiciele homo sapiens i takoż obserwujemy inspirującą naturę. Jako ludziom będzie nam się podobało, to co jest bliskie naszym pojęciom i popędom - wspólnym i indywidualnym. Podoba nam się fizycznie kobieta o określonych kształtach i proporcjach i takich proporcji wymagamy od rzeźby czy architektury, także z natury wybieramy - dla owych inspiracji - to co odpowiada tym proporcjom. Już Spinoza słusznie zauważył, że co innego podobałoby się przedstawicielowi innego gatunku; ja bym skromnie dodał, że to jak postrzegamy RÓŻNE proporcje i harmonie warunkowane jest przez nasze libido. Brzmi freudowsko? I to niekulturalnie freudowsko, ale sądy estetyczne ograniczające się, jak zwykle to bywa, do powierzchni są w ogóle mało kulturalne. Takie sądy nie uwzględniają metafizyki piękna, bo piękno jest według mnie wartością nie tylko estetyczną, ale i metafizyczną. O metafizyce piękna wiedzieli już starożytni i scholastycy nie rozdzielając go od dobra i prawdy. Tu warto zaznaczyć, że Igor Mitoraj, który przyznaje się do metafizycznego poglądu na piękno, tworzy rzeźby postaci ludzkich zadziwiająco podobne do siebie (a i czy Madonny Rafaela i twarze rzeźbione przez Michała Anioła nie były podobne do siebie?). Nie jest to kwestia stylu czy maniery, lecz tego że esencja (piękno) jest w każdym bycie bardzo podobna. Tą istotą rzeczy (pięknem) jest istnienie, jego tajemnica. I tu jestem w kolizji z tomizmem, który rozdziela istotę od istnienia. Według tomistów istnienie nie może być istotą, bo każde istnienie poza Bogiem jest przygodne czyli nie konieczne. I ten dogmat jest błędny, albowiem skoro historią rządzi jednak w pewnym stopniu konieczność, to każdy byt ma w dziejach określone zadanie, a zatem on także jest konieczny. A także: skoro za istotę człowieka, jego treść uznać należy jego świadomość, podświadomość, jego myśl i doświadczenie, wogóle duszę, a im bardziej ma rozwiniętą osobowość, myśl i doświadczenie tym bardziej on JEST (istnieje), zatem istnienie jest istotą.
Sztuka jako jedyna jest w stanie ukazać istotę-istnienie. Nawet nauka jedynie zbliża się do istoty rzeczy nie osiągając jej pełnego poznania.
Im więcej istnienia w bycie, tym więcej w nim piękna, dobra i prawdy. Im byt jest bardziej myślący, tym więcej w nim istnienia - tym bardziej JEST - tym bardziej jest piękny. Platon, Arystoteles, Chrystus, Tomasz z Akwinu, Leonardo, Einstein, Hannah Arendt, Leszek Kołakowski, Jan Paweł II, van Gogh to ludzie piękni. Hitler, Stalin, Mao to były kreatury o ciasnych horyzontach. Owczarek jest piękniejszy od ratlerka, bo ma myślące spojrzenie.
Powyższe rozważania wyjaśniają, dlaczego sztuka koncentrująca się na istnieniu bytów nawet pozornie brzydkich jest piękna. Portret matki Dürera (mającej więcej istnienia przez doświadczenie jakie posiadła), charaktery Kramsztyka czy Kulisiewicza, stare buty Van Gogha (mają one więcej istnienia przez to, że mają swoją historię, przez to ile dróg one przeszły - nawiązując do biografii artysty), poezja turpistyczna - to zaledwie kilka przykładów.
To o pięknie w malarstwie, grafice, fotografii, filmie, rzeźbie. Ale będzie to refleksja jeszcze nie pełna, jeśli nie dodamy, że doświadczenie, w tym doświadczenie emocjonalne będące częścią składową ludzkiego istnienia (tym bardziej się jest, gdy ma się większe doświadczenie życiowe) także przekłada się na ekspresję tudzież emocjonalizm dzieła sztuki. Piękno, piękno istnienia jest związane nie tylko z przedmiotem ale i z podmiotem sztuki. Dzieło sztuki może wyrażać uczucia artysty, ale też może wyrażać jego wiedzę o uczuciach nie przeżywanych w czasie tworzenia obrazu, rzeźby, poematu itd. Ta wiedza, to doświadczenie to jak wspomnieliśmy część składowa jego istnienia. Dzieło emocjonalne, ekspresyjne - dzieło doświadczonego twórcy porusza nas, daje nam specyficzny rodzaj doznania estetycznego opartego zgodnie z powyższym na doznaniu istoty człowieka twórczego. Tu jest punkt styczny między malarzem, rzeźbiarzem, poetą, grafikiem a muzykiem. Muzyka to sztuka par excellance ekspresyjna lub emocjonalna, w której przekazywane są uczucia lub wiedza o nich. No dobrze, ale czy można powiedzieć, że Mozart był doświadczony, gdy komponował w wieku 5 lat? Jak najbardziej. Człowiek wrażliwy, a takim był Mozart, doświadcza rzeczywistości znacznie intensywniej niż przeciętni ludzie.
Piękno muzyki zatem jest także oparte na doświadczeniu, na istnieniu twórcy. A co z architekturą? Taka budowla jest piękna w której jest tchnienie ducha czasu - duch czasu, czasu w którym powstała budowla to jest jej część składowa istnienia. Następnym elementem jest wchłonięty przez budowlę duch historii. Otóż nie jest prawdą że wartość historyczna dzieła sztuki nie wpływa na jego doznanie estetyczne. Patrząc na dzieło przez pryzmat historii przez jaką ono przemknęło, możemy widzieć je wzniosłym nawet wówczas, gdy jest to dzieło samo w sobie jedynie śliczne (jak malarstwo rokokowe). Pieta Michała Anioła jest czystym pięknem, ale świadomość powagi historii biblijnych i świadomość historii w jakiej osadzone jest to dzieło (plus wartość historyczna dzieła) powoduje we mnie uczucie wzniosłości. Picasso miał rację, gdy mówił, że jego obrazy będą oceniane przez pryzmat legendy o nim.
Duch czasu i duch historii to części składowe istnienia architektury, które decydują o jej pięknie i jego przeżywaniu.
Należy więc, mutatis mutandis, zgodzić się z Witkacym, że warunkiem tworzenia genialnej sztuki jest metafizyczny niepokój wynikający z pragnienia zgłębienia tajemnicy bytu, jego istnienia. Okazało się natomiast nieprawdziwe jego proroctwo końca sztuki - wyczerpania się owego metafizycznego niepokoju. Czyż np. poezja Wisławy Szymborskiej nie jest oń oparta? Opętanie przez niepokój metafizyczny może być symptomem stanu psychotycznego, ale człowieka od czasu do czasu zgłębiającego istotę rzeczy nie nazywajmy wariatem, a raczej doceńmy jego głębię.
Mojej powyższej koncepcji piękna i sztuki nadaję miano estetyki esencjonalistyczno-egzystencjalistycznej.
Warszawa, 2012
copyright Rafał Witkowski
Wszelkie prawa zastrzeżone