Rafał A. Witkowski
O tym jak odbywa się tresura na korpoludków
z cyklu Wiadomości w butelce
Korporacjonizm przybierał różne formy w różnym czasie i przestrzeni, a samo jego pojęcie wykrystalizowało się na początku XX wieku. Nie trzeba streszczać opracowań historii korporacjonizmu, bowiem streszczeń tych jest szeroko dostępnych pełno. Jednak porównać warto społeczeństwo i gospodarkę średniowiecza opartą na gildiach (kupcy) i cechach (rzemieślnicy) z korporacjonizmem faszystowskim (np. Włochy Mussoliniego, frankistowska Hiszpania, Argentyna), który nawiązywał do wspomnianych struktur wypracowanych w średniowieczu i do syndykalizmu G. Sorela – skrajnego marksisty. Marksista Sorel zrezygnował jednak z Marksowskiej idei postępu dziejowego (konieczności dziejowej, która ma rzekomo zaprowadzić komunistyczny, bezklasowy ład), uznając go za złudzenie. Jednak zarówno marksistowska idea postępu, jak i opozycja Sorela wobec niej miały posłużyć do brutalnego rozprawiania się z przeciwnikami. Lenin pokrętnie tłumaczył, że konieczność dziejową z wpisanym w nią postępem można i należy przyspieszyć drogą rewolucyjną. Sorel zrezygnował z idei postępu, aby także uzasadnić przemoc państwa (bardziej logicznie niż Marks i Lenin uznał, że skoro nie ziści się nowy ład drogą postępu – bo postęp jest złudzeniem – tym bardziej twórcy nowego ustroju powinni eliminować z drogi opozycję i inne niewygodne jednostki). [swoją drogą jak fajnie mogliby manipulanci różnej maści, wyrwać to zdanie z kontekstu, jeśli by chcieli przypisać mi promowanie faszyzmu. Ale opuśćmy na razie na ich głupotę zasłonę milczenia].
Korporacjonizm czyli kapitalizm państwowy, który, jak w Hiszpanii frankistowskiej, daje możliwość funkcjonowania wolnej konkurencji i wolnego rynku (w przeciwieństwie do systemu średniowiecznego), jednak korporacje, związki zawodowe i aparat państwowy stanowią w niej strukturę czy nawet system wzajemnych wpływów, narażając każdego z uczestników na korupcję. Korupcja ta jednak jest bezkarna. W każdym razie komunizm i faszyzm to dwa oblicza tego samego badziewia. Komunizm miał korporacje: partyjną i – przynajmniej z założenia – rady robotnicze, faszyzm włoski i frankistowski korporacje i związki zawodowe były tworzone przez państwo i przez nie kontrolowane tak, aby nie dopuścić do powstawania związków niezależnych, a tym bardziej opozycyjnych.
Ale przejdźmy do współczesności. Obecnie korporacjonizm przyjął oblicze prestiżu, awansu społecznego, profesjonalizmu. Bardzo to złudne. Prestiż i awans społeczny osiąga się w tym systemie kosztem prywatnego życia, wyrzeczenia się własnych światopoglądów i zasad. Profesjonalizm zaś jest ograniczaniem się do przysłowiowego wkręcania śrubki na taśmie, zastąpił on niemodny dziś multi / interdyscyplinaryzm. Uczestnik życia korporacyjnego, aby się wspinać po drabinie kariery bywa bliski psychopacie, który nie ma sentymentu do nikogo i do niczego. Karmiony jest korporacyjną propagandą do tego stopnia, że korporacje zakładają własne serwisy informacyjne, aby zuniformizować myślenie pracowników.
Tak działają nie tylko wielkie firmy, ale i poważne uniwersytety oraz akademie, które zresztą nie przygotowują do intelektualnej drogi, lecz do pracy w korporacjach. Do korporacji przyrównał uniwersytety już H. Hesse, a jeszcze wcześniej Nietzsche ubolewał nad tym, jak uczelnie zamiast kształcić, przygotowują li tylko urzędników państwowych.
Między polityką a korporacjami także dziś podtrzymywana jest relacja dwustronna, polegająca na wzajemnym lobbingu. Najlepszym przykładem jest lobbowanie portugalskiego producenta dżemu marchewkowego, w wyniku czego uchwalono przez parlament UE, że marchewka to... owoc. Efekt miał być i jest oczywiście podatkowy na korzyść producenta.
Singapur ma w opinii wielu jedne z lepszych uniwersytetów na świecie. Gdzie są jednak wywodzące się stamtąd osoby tego formatu co Hegel, Burkhardt, Husserl, Wölfflin, Warburg, Tarski, Białostocki (żeby ograniczyć się tylko do kilku nazwisk świata zachodniego od XIX wieku, kiedy powstało państwo Singapur)? Również tam uniwersytety przygotowują li tylko korpoludków, a ich absolwenci często potrafią zarabiać tylko robiąc manicure.
Warszawa, 2025
copyright by Rafał Witkowski
wszelkie prawa zastrzeżone