Rafał A. Witkowski

Gulasz i paprykarz. Filozofia węgierska

z cyklu Errata do współczesności

Po tym wszystkim, co Węgry przeszły na przestrzeni ponad tysiącletniej historii – łącząc swe losy z Polską zresztą – zaskakująca jest prorosyjska orientacja Victora Orbana. Stłumiony brutalnie przez Sowietów Październik 1956 r. w Budapeszcie, Październik którego głównym żądaniem było wycofanie wojsk radzieckich z kraju, dał wprawdzie lekcję Węgrom, że na Zachód nie zawsze można liczyć (ale my, Polacy również rozczarowaliśmy się Zachodem w 1939 i w 1944r.), jednak pokładanie przez Węgrów wiary w sojusz z Rosją jest krótkowzroczne. Wszak Węgrzy, choć przybyli z Azji, od momentu założenia państwa przynależą do kultury zachodniej, a moralność społeczeństwa rosyjskiego jest moralnością hord (przykładem jest stłumienie Października 1956 r.), jakie przewaliły się przez jego terytoria. Węgry są katolickie i kalwińskie, Rosja prawosławna, ale zważywszy na możliwość zaistnienia wreszcie podejścia ekumenicznego, nie jest to aż taki problem.

O tym wszystkim na pewno wiadomo jest uczonym węgierskim, którzy w XX wieku wypracowali sobie szczególne wyczulenie na sprawy społeczne. Często przy użyciu – no już trudno – narzędzi marksistowskich; jednak wysubtelnionych przez heglizm i bergsonizm. „Niedzielne Koło”, Arnold Hauser i Frederic Antal mieli ogromny wkład w socjologię sztuki (społeczną historię sztuki). Filozofia György`ego Lukácsa choć w dużym stopniu marksistowska, znacznie opierała się na myśleniu Heglowskim – co zresztą było jedną z przyczyn wykluczenia go z partii komunistycznej. Karl Mannheim nadał rozpęd socjologii wiedzy. Milton Friedmann należał do czołowych przedstawicieli szkoły wolnorynkowej w ekonomii (dziś Węgry mają zresztą podatek liniowy od dochodu). Ponieważ Węgry posiadają dziedzictwo Janosa Neumanna – twórcy teorii gier, można mieć nadzieję, że wiedzą co robią, zasiadając do stołu z grą gospodarczą wspólnie z Rosją. Dla siebie na pewno chcą dobrze, ale dobrze też będzie, jeśli nie będą blokować słusznych spośród różnych decyzji Europy (veto związane z zasadą jednomyślności Unii Europejskiej jest zresztą bezsensowne). Może potrzebna tu „Równowaga Nasha”, wypracowana przez ucznia Neumanna? Poza tym węgierski pisarz Ferenc Molnár od początku XX wieku uczy świat swoją książką pt. Chłopcy z Placu Broni czym jest honor i to też Węgrów zobowiązuje! I faktycznie, Węgrzy honorowo pamiętają udział Józef Bema w powstaniu antyhabsburskim w 1849 r., reakcję społeczeństwa polskiego w trakcie i po Październiku. A my pamiętamy Węgrom Stefana Batorego (który zresztą pogonił Ruskich!), pomoc nam w wojnie z bolszewikami i reakcję społeczeństwa węgierskiego na atak Niemiec na Polskę!

Powyższe wywody wskazują na to, że sensem życia Węgrów jest nie tylko jedzenie pikantnych potraw. Choć faktycznie János Kádár po zluzowaniu represji za Październik zaprowadził „socjalizm gulaszowy”, którego stosunkowo liberalna gospodarka wraz z liberalizacją życia intelektualnego miały uciszyć niezadowolenie opozycji. Ta ostatnia i tak ponownie wyłaniała się w latach 70. i 80.

Na historiozofię węgierską XX i XXI w. ogromny wpływ miała i ma „katastrofa trianońska”. To właśnie po porozumieniach w Trianon Węgry poczuły się najbardziej pokrzywdzonym narodem po I wojnie światowej – straciły 2/3 terytoriów wraz z osiadłą na nich ludnością (wchłoniętą przez Rumunię, Czechosłowację i Jugosławię – w krajach tych Węgrzy byli źle traktowani). Nie do końca z własnej woli Węgrzy znaleźli się w orbicie państw centralnych podczas tej wojny – wchłonięte zostały w XVII w. przez Austrię (Austro-Węgry), co było niewątpliwie mniejszym nieszczęściem niż bycie wewnątrz Imperium Osmańskiego (w którym byli od przegranej bitwy pod Mohaczem w 1526 r.)

W 1920 r. na bazie poczucia krzywdy oraz w obliczu zagrożenia komunizmem (zresztą w 1919 r. przez 133 dni istniała Węgierska Republika Rad popierana przez Lenina) wyłaniać się zaczęły za panowania regenta Horthy'ego nastroje rewizjonistyczne, faszystowskie (strzałokrzyżowcy) oraz proniemiecke. Węgry przystąpiły do Paktu Osi. Społeczeństwo węgierskie i jednak również przywódcy wspierali uchodźców z okupowanej przez Niemców Polski (ok. 50 tyś. Polaków).

Po II wojnie światowej zainstalowany został na Węgrzech komunizm. Społeczeństwo nie pogodziło się z tym faktem. Jak zauważono w Paryskiej „Kulurze”, nie można zaliczyć do reprezentatywnych wynurzenia Wacława Felczaka w jego Historii Węgier, że dzięki komunizmowi wzmocniło się braterstwo między Węgrami i Polakami (w 1956 r. więzi te zacieśniły się, jednak nie dzięki a wbrew komunizmowi). Dlatego zadziwiające jest wybranie na patrona powołanego z inicjatywy J. Kaczyńskiego i V. Orbana Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej właśnie W. Felczaka. Chociaż w obliczu postaw wymienionych polityków nie jest to aż tak dziwne. A przecież mieliśmy innego znawcę tematyki węgierskiej: Mariana Zdziechowskiego.

 

Warszawa, 2025

 

copyright by Rafał Witkowski
wszelkie prawa zastrzeżone

 

powrót na stronę główną